czwartek, 11 lipca 2013

Jak sie nie pocić latem?

Dziś coś dla mam :)

Miałam straszny problem z poceniem. Kiedy byłam z Gu w szpitalu stwierdziłam, że wreszcie muszę coś z tym zrobić. Byłam cała mokra pod pachami dosłownie 30 min po tym jak się wykąpałam i zmieniłam koszulkę. Wcale nie musiało być gorąco, żeby pot się ze mnie dosłownie lał pod pachami. Coś strasznego. Możecie sobie wyobrazić jak się czułam. Wszędzie musiałam się zakrywać. Wychodziłam do łazienki, żeby osuszyć pachy. Ciągle się wąchałam czy, aby na pewno nie mam niemiłego zapachu. Fatalne uczucie.

Postanowiłam wypróbować etiaxil. Zanim go jednak kupiłam przeczytałam, że jest tańszy odpowiednich - Antidral. Jako, że w tamtym czasie nie miałam zbyt dużego budżetu - choroba "Gu" wykończyła nas finansowo, zdecydowałam, że go wypróbuje. Efekt? Dziś mogę spokojnie podnieść rękę do góry bez obawy, że pod pachą mam mokrą plamę!

Antidral całkowicie wyeliminował mój problem z poceniem się pod pachami. Stosowałam go przez tydzień codziennie wieczorem (strasznie mnie swędziała po nim skóra ale czego się nie robi dla urody :)) Teraz używam go raz w tygodniu. Nawet w upalne dni moje pachy są suche.

Uwaga! Nie stosować po saunie :) Mój mąż raz tak zrobił i całą noc nie spał bo go potwornie piekło. Nawet po umyciu pach nic się nie zmieniło.

Antidral niestety w ogóle nie pomógł moim stopom. Nadal strasznie się pocą :( To również stanowi dla mnie ogromny dyskomfort. Zamierzam więc wypróbować Uro krem. Ma różne opinie ale mam już dość mokrych stóp.

Aktualizacja: Dla podtrzymania efektu wypróbowałam ostatnio także Medispirant bo w Superpharm była na niego akurat promocja i efekt również ok. Trudno jest mi powiedzieć, jak byłoby gdybym rozpoczęła swoją przygodę z tego typy produktami właśnie od medispirantu.

Częste zapalenia uszu?

Zapalenie uszu u dzieci jest bardzo często spotykane. To właśnie dlatego nasze mamy tak uparcie zakładały nam czapeczki na uszy nawet w upalne dni. Przeczytałam mnóstwo naukowych artykułów na ten temat i dowiedziałam się, że jest to jednak wierutną bzdurą.

Skąd więc się bierze? 

Zapalenie uszu u niemowląt jest najczęściej spowodowane bowiem nie "zawianiem" ale infekcją gardła. Dzieci mają bardzo blisko położone oba organy- u dzieci do 6 roku życia trąbka Eustachiusza jest szeroka i krótka. Bakterie znajdujące się w gardle łatwo przechodzą zatem do uszu.

Częste zapalenie uszu a butelka?

Przebywając w szpitalu dowiedziałam się, że przyczyną częstego zapalenia uszu u najmłodszych dzieci może być - uwaga! - źle dobrany smoczek w butelce. Pewna mama opowiadała mi o tym, jak jej dziecko cały czas zmagało się z tym problemem aż lekarz zasugerował zmniejszenie dziurki w smoczku. Prawdopodobnie pokarm dostawał się z gardła do uszu i tam namnażały się bakterie. Po wymianie smoczków problem ustąpił :)

Zapalenie uszu u dzieci a palenie tytoniu 

Dzieci, które są narażone na bierne palenie niestety również są bardziej narażone na zapalenia uszu. Podobnie wówczas, gdy są one poddawane działaniu spalin. Może więc lepiej zrezygnować ze spacerów przy ruchliwej ulicy?

Leczenie zapalenia ucha 

Pierwszym objawem zapalenia uszu jest gorączka oraz ogólne rozdrażnienie dziecka. Zwykle nie pozwala się ono dotknąć za uszkami ponieważ sprawia mu to ból. Niestety opisywanego schorzenia nie można leczyć samemu w domu. W tym przypadku konieczny jest bowiem antybiotyk (zakażenie spowodowane jest przecież bakteriami). Lekarz powinien też przepisać coś przeciwbólowego.

środa, 10 lipca 2013

Leżaczek Brihgt Star

Leżaczek bujaczek kupiłam praktycznie w drugim tygodniu życia mojego dziecka. Wydawał mi się bardzo przydatny i rzeczywiście taki był. Niemniej jednak nie jestem zadowolona z dokonanego wyboru.



Z uwagi na to, że miałam do dyspozycji kupon ze Smyka - 25% rabatu na dowolny produkt, który dostałam wraz z "reklamówkami" ze szpitala postanowiliśmy kupić leżaczek właśnie w tym sklepie. Pojechałam z mężem do Silesi ponieważ tam znajduje się Smyk Mega Store i uznałam, że będzie największy wybór. Wybraliśmy leżaczek Bright Star ponieważ wydawał się dość solidny a poza tym miękki i wygodny. Ważne było dla mnie też to, że ma wkładkę redukcyjną dla maluszka i można z niego korzystać dość długo (do 18 kg).

Komfort 

W przypadku małego dziecka komfort siedzenia czy leżenia na tym leżaczku jest moim zdaniem żaden. Mała zapadała się jeszcze w wieku 3-4 miesięcy a leżaczek ten ma być przecież dobry nawet dla noworodka! Musiałam podłożyć pod siedzisko 2 ręczniki, żeby Gu nie była wygięta w pałąk a głowa nie wisiała jej. Osobiście na pewno nie polecam dla malutkiego dziecka. W przypadku starszego (Gu ma teraz ponad rok) jest już ok. ale z drugiej strony mała nie chce w nim siedzieć. W żłobku Panie mają najzwyklejszy leżaczek Fisher Price i bardzo go lubi. U nas w domu z kolei jest to od kilku miesięcy całkowicie nieużywany mebel. Znacznie chętniej wchodzi do fotelika Recaro Young Profi Plus, który w tej chwili pełni właśnie funkcję leżaczka :)

Wibracje i melodyjki 

Z wibracji korzystaliśmy, kiedy  mała była niespokojna. Baterie bardzo długo trzymały ok. 2-3 miesięcy ciągłych wibracji. Melodyjki mają z kolei poziom natężenia głośności. Moje dziecko nigdy nie lubiło ich słuchać więc na ten temat nie mogę się wypowiedzieć.

Trwałość

Leżaczek nie zniszczył się po roku użytkowania. Tapicerka kilka razy zdejmowana i prana. Nie ma plam ani przebarwień. Konstrukcja trwała i stabilna. Nigdy nie przewrócił się ani nie zachwiał nawet jak mała na nim stała. Za to na pewno plus.

Zabawki 

Moje dziecko nigdy nie było nimi zainteresowane. Nie wiem czy to kwestia tych konkretnych zabawek czy mojego dziecka :) W każdym bądź razie nie używamy ich :) Pałąk od początku był odpięty i leży w pawlaczu :)

Funkcja bujania 

Mam też zastrzeżenia do funkcji bujania. Znacznie wygodniej bujało mi się dziecko w foteliku samochodowym. Ten leżaczek jak się zakołysze to się obija takimi "stoperkami" o podłogę. Nie jest to raczej przyjemne dla dziecka i stukocze. Możliwe jest tylko leciutkie bujanie.

Dla starszego dziecka? 

Być może tak. Trudno jest mi teraz to ocenić. Jedynym minusem jest jednak to, że nie można całkowicie zdemontować pasów. Pozostaje ta część, w którą się je wpina oraz ta osłonka. Większe dziecko, które nie będzie potrzebowało pasów będzie więc musiało na tym siedzieć, co wydaje mi się nie jest najwygodniejsze.

Podsumowując - ani dla małych ani dla dużych :)

Moim zdaniem produkt ten jest całkowicie nieprzemyślany. Nie nadaje się ani dla maluszków ani też do końca dla starszych dzieci z uwagi na wspomniany wyżej brak możliwości całkowitego demontażu pasów bezpieczeństwa.

Krzesełko do karmienia Bertoni Candy

Odkąd "Gu" zaczęła w miarę sama siedzieć rozważałam zakup krzesełka do karmienia. Zawsze jednak były pilniejsze wydatki - a to choroba i konieczność kupienia leków, a to nowy fotelik samochodowy a to opłata w żłobku. Słowem zawsze coś :) Pewnie w ogóle nie kupiłabym tego krzesełka gdyby nie urodziny ...


Roczkowy prezent 

Krzesełko do karmienia Bertoni Candy "Gu" dostała na urodziny od moich sióstr. Ponieważ mała miała już rok prosiłam, aby kupiły takie najprostsze z możliwych (podałam im jako przykład krzesełko z Ikea). One jednak stwierdziły, że będzie niewygodne i zdecydowały się właśnie na Bertoni Candy. Kosztuje ok. 150 zł na allegro. Czy jest warte tej ceny? Myślę,. że tak.

Komfort 

Dziecku na pewno w tym krzesełku jest bardzo wygodnie. Mogę tak wywnioskować z faktu, że bardzo chętnie w nim siedzi i czasem nawet zasypia :) Często sama podchodzi do krzesełka i krzyczy, żeby ją do niego włożyć. Myślę, że z jednej strony odpowiada za to wysoka pozycja (wszystko dobrze widzi) a z drugiej fakt, że po prostu dobrze się tam siedzi. Chętniej korzysta z tego krzesełka aniżeli z leżaczka bujaczka :) "Tapicerka" (jeśli można ją tak nazwać :)) wykonana jest ze śliskiego tworzywa ale jednocześnie ma chyba pod spodem jakąś gąbkę bo jest dość miękka. Dziecko ma również podnóżek nie wiem tylko czy przy starszym dziecku nie będzie on za wysoko. W tej chwili jest bardzo wygodny :) Wykonany jest z fajnego plastiku z odciskiem stópek. Fajnie to wygląda i na pewno zaciekawi starszego malucha :) Plusem jest też wysokie oparcie. W krzesełku Ikea i wielu innych oparcie jest dość niskie - sięga do końca pleców a u starszego dziecka do połowy. Tutaj maluch może swobodnie oprzeć nawet główkę (w przypadku roczniaka).

Wygodna jest na pewno również tacka. Można na niej sporo rzeczy postawić bo jest dość duża. W razie potrzeby można ją też bardzo łatwo "przesunąć" do tyłu. Wówczas dziecko siedzi na krzesełku z "barierką".

Jakość wykonania 

Krzesełko posiadamy od 31 maja tego roku zatem nie użytkujemy go zbyt długo. Nie wiem jak będzie wyglądało po roku czy dwóch. Plus na pewno za "tapicerkę" - nie jest to goły, twardy plastik ale materiał, który jest jednak łatwy w utrzymaniu czystości. Wszelkie nieczystości wystarczy usunąć szmatką wilgotną. Wyprać musimy co najwyżej pasy. Osobiście nie korzystam z nich bo mała zawsze siedzi w krzesełku pod opieką a nie lubi być skrępowana.Opisywany produkt wygląda bardzo solidnie i jest stabilny. Moja siostra, która jest inżynierem jakości zauważyła jakieś wypływki czy wybłyszczenia na plastiku. Dla normalnego użytkownika nie jest to w ogóle widoczne (jakby delikatne smugi - 2 czy 3).

Przechowywanie

Mieszkam w malutkim mieszkanku - 34m kw. W związku z tym w naszym przypadku przechowywanie jest kluczową kwestią. Krzesełko choć jest dość spore to jednak można łatwo schować z uwagi na bardzo łatwy system składania. Nie trzeba żadnych elementów demontować i montować powtórnie, gdy dziecko chce skorzystać z krzesełka. Wystarczy jednym ruchem ręki przesunąć tackę do tyłu i drugim ruchem złożyć krzesło. Spokojnie zmieści się np. za szafę czy też w inną lukę.

Bezpieczeństwo 

Zdecydowanie produkt ten uważam za bezpieczny. Wyposażony jest w pięcio-punktowe pasy bezpieczeństwa zatem nie ma najmniejszego problemu z pozostawieniem malucha w krzesełku samego. Ponadto "Gu" często w nim wstawała i stała na nóżkach i krzesełko również nigdy się nie przewróciło ani nawet nie zachwiało.

Osobiście na pewno polecam :)

czwartek, 4 lipca 2013

Recaro Young Expert Plus - Recenzja

Fotelik Recaro Young Expert Plus nabyłam jakieś 3 miesiące temu. Wcześniej korzystaliśmy z Recaro Young Profi Plus i byliśmy z niego bardzo zadowoleni. Fotelik nie jest tani choć mnie udało się go kupić w Agito na promocji za ok. 500 zł. Jest on na pewno duży, wygodny, komfortowy i miękki. Moje dziecko lubi w nim jeździć ponieważ siedzisko jest wysoko i może obserwować świat za oknem.

Wytrzymałość 

Fotelik jest bardzo wytrzymały. Mam porównanie do Chicco, za którego również daliśmy ok. 500 zł i jeden bok złamał się po miesiącu użytkowania od wkładania i wyjmowania dziecka! Boję się pomyśleć co by było w trakcie wypadku. Fotelik w całości ma plastikową skorupę i oprócz tego styropian, który sprawia, że jest miękki oraz gąbkę. Jest bardzo wygody. Posiada wkładki redukcyjne dla mniejszych dzieci. Dziecko jest w nim "otulone". Z jednej strony w gorące dni może mu być ciepło ale z drugiej strony zapewnia to większe bezpieczeństwo. W foteliku Chicco mała przesuwa się na dziurach i zakrętach co jest dla mnie dużym minusem. Ponadto jak zaśnie głowa często jej zwisa do przodu.

Regulacja pochylenia oparcia 

Jest dość dobra ale dla mnie mało funkcjonalna. Wolę zdecydowanie tą z Chicco. Tutaj trzeba jakby podnieść siedzisko, na którym siedzi przecież nielekkie dziecko i przyciągnąć do przodu. Nie zrobię tego jedną ręką w trakcie prowadzenia samochodu np. na światłach czy w korku. W Chicco jest to możliwe ale to według mnie jedyny plus tego fotelika :)

Tapicerka 

Jest na pewno miła w dotyku. Moje dziecko zdążyło ją już ubrudzić jakimiś owocami więc niebawem będziemy ją prać. Sprawdzałam i w całości można ją zdjąć. To na pewno duża zaleta. Taką samą tapicerkę mieliśmy w poprzednim foteliku Recaro (szarą) i w ogóle nie wyblakła ani nie zmieniła swojego koloru. Tutaj też wybraliśmy tą. Kolory wydają mi się dość jasne więc może fotelik nie będzie się tak nagrzewał. Dodam, że w pierwszym foteliku moje dziecko przez rok nie zdążyło tapicerki zabrudzić.

Ogólna ocena 

Według mnie fotelik ten jest przede wszystkim solidny. W porównaniu do Chicco wygląda dosłownie na pancerny. Plus za wkładki w środku, które sprawiają, że maluch również czuje się w nim komfortowo, łatwe w zapinaniu pasy oraz wygodną pozycję.

Minus za rozkładanie siedziska do spania - bardzo nie poręczne oraz za to, że wkładka przy główce dziecka nie jest dobrze przytwierdzona z dwóch stron. Często podwija się maluchowi i wtedy nie może oprzeć głowy. Jest w bardzo nienaturalnej i niewygodnej pozycji. Ja w swoim foteliku zamierzam przyszyć jakieś rzepy lub przykleić to na taśmę dwustronną :)

Edit: Po ponad roku użytkowania otrzymuje ode mnie kolejny minus - za pranie. Co prawda wszystkie plamy schodzą cudownie ale ... odpinanie tapicerki a potem jej zakładanie to jakaś magia :) Trzeba się przy tym tyle nagimnastykować, że szok. Posiadam też w domu fotelik Romer i pod tym względem jest on o niebo lepszy. 

Recaro Young Profi Plus - Recenzja

Fotelik Young Profi Plus nabyłam już ponad rok temu. Moje dziecko ma obecnie 13 miesięcy i w dalszym ciągu go użytkuje. W tej chwili pełni on funkcję bujaczka. Stoi w mieszkaniu i mała chętnie do niego wchodzi i się buja albo wcina mleczko. Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu i gdybym miała ponownie kupić taki fotelik to z pewnością wybrałabym ten produkt ponownie.

Tapicerka 

Nasz fotelik ma kolor dokładnie taki jak na zdjęciu. Użytkowaliśmy go najintensywniej latem, kiedy świeciło ostre słońce. Jako, że nasze dziecko było kolkowe a w tym foteliku było mu wygodnie czasem spędzało w nim całe dnie (wiem, że to niezdrowe ale wtedy mogło spokojnie spać i nie płakało). Tapicerka po ponad roku użytkowania wygląda jak nowa! Jedyne co uległo zużyciu to odblaskowe paseczki, które znajdują się na brzegach siedziska. Nie jest to jednak widoczna wada i trzeba się dokładnie przyglądać albo wiedzieć o tym, aby to zauważyć. Poza tym nic się nie zniszczyło. Fotelik nie wyblakł na słońcu pomimo, że często go użytkowaliśmy w bardzo gorące dni. O dziwo nie jest też w ogóle brudny. Spokojnie można go wyprać (tapicerka jest całkowicie zdejmowana) i wykorzystać dla kolejnego dziecka.

Komfort 

Najlepszym dowodem na to, że fotelik ten jest wygody jest fakt, iż moje dziecko w najgorszych momentach swojego życia (w trakcie kolek) nie chciało z niego wyjść. Cały dzień potrafiła w nim siedzieć. Każda próba wyjęcia jej z fotelika kończyła się strasznym płaczem. Fotelik jest dość miękki i posiada fajną wkładkę redukcyjną. Posiada on również opcję pomniejszenia i powiększenia. Można fotelik zsunąć kiedy dziecko jest małe albo rozsunąć kiedy jest większe. To bardzo fajna opcja. Fotelik jest "ciasny" lub jak kto woli dobrze dopasowany. Zatem zimą, dobrze ubrane większe dziecko może nie czuć się w nim zbyt komfortowo. Z drugiej jednak strony zapewnia to bezpieczeństwo - dobrze trzyma dziecko na zakrętach, nierównościach itp.

Wytrzymałość 

Nie mam porównania z innym fotelikiem dla dzieci 0+  ale ten jest dla mnie bardzo trwały. Nie uległ najmniejszemu zniszczeniu pomimo intensywnego użytkowania. Powiem więcej czasem ja - prawie 57kg wagi usiądę w nim w trakcie zabawy z moim maluchem:)

Baza Iso Fix 

Początkowo wydawała mi się ona bardzo "rozlatana". W momencie, kiedy nie było na niej fotelika tłukła się na wszelkiego rodzaju nierównościach. Niemniej jednak finalnie również jestem z niej bardzo zadowolona. Zakładanie i zdejmowanie fotelika jest bardzo wygodne i nie zajmuje dużo czasu. Kiedy raz musiałam "zamotać" fotelik pasami zrozumiałam, że to dużo bardziej skomplikowane. Fotelik przytwierdzony bazą jest bardzo stabilny.


Maxi Cosi Noa - Recenzja

Wózek Maxi Cosi Noa kupiłam jakieś trzy miesiące temu. Długo szukaliśmy małego, sprytnego wózka spacerowego, który będzie można łatwo włożyć do bagażnika. Jeżdżę Suzuki Swiftem zatem mam malutki bagażnik i niewiele się do niego mieści. Zależało nam na tym, aby dziecko mogło w nim wygodnie spać ale też podziwiać świat. Zanim kupiłam Maxi Cosi Noa długo szukałam recenzji na jego temat ale niestety nie znalazłam. Dlatego też postanowiłam opublikować swoją :)


Wygoda i komfort użytkowania 

Jeśli chodzi o dziecko to wózek ten jest bardzo wygodny. Dziecko chętnie w nim jeździ, czego nie można powiedzieć o poprzedniej spacerówce. Regulacja pasów pozwala na dopasowanie ich do wzrostu dziecka. Wygodne osłonki nie są za duże i w przypadku maluszka nie zasłaniają mu pół ciała. Wózek posiada dwie pozycje - siedząca i pół leżąca. Ta druga uzyskiwana jest poprzez rozsunięcie suwaków. Łatwo można ją uzyskać jak dziecko zaśnie na spacerze.

Rozkładanie 

Tym co dla mnie jest najfajniejsze jest możliwość rozłożenia wózka jedną ręką. Podobnie można go złożyć. To bardzo przydatne np. kiedy mamy dziecko na rękach. Jeśli dojedziemy do wprawy to samo rozłożenie i złożenie Maxi Cosi Noa zajmuje kilka sekund. Można go prowadzić jak walizkę ale Uwaga! Myślę, że ta funkcja nie jest do końca dopracowana. Jak spojrzymy na oferty wózków używanych widać w nich, że mają kosz na zakupy zniszczony i wytarty. Jest to efektem właśnie prowadzenia wózka jak walizki. Wówczas kosz trze o podłoże co prowadzi niestety do zniszczeń.

Kosz na zakupy

Niestety nie ma tutaj dużego kosza na zakupy. Jak to w tego typu wózkach bywa jest on wąski i płytki ale kilka podstawowych artykułów się zmieści. Z tyłu mamy też małą podłużną kieszonkę - możemy tutaj umieścić np. butelkę. Szerokość kieszonki jest na tyle duża, że zmieści się tam litrowa coca-cola.

Zachowanie w terenie 

Moją największą obawą było zachowanie w terenie tak małych kółek. Z powodzeniem radzą sobie one jednak ze średnio i lekko dziurawymi chodnikami. Po dużych dziurach trzeba się postarać żeby przejść ale nie jest to niemożliwe :) Na trawie wózek prowadzi się nieco ciężej ale nie jest to żadnym utrudnieniem. Z tą powierzchnią Maxi Cosi Noa radzi sobie dobrze. Jedynym miejscem, w które nie polecam go zabierać są piaszczyste drogi czy plaża. Nie ma szans, żeby wózek przez to przebrnął jeśli na pokładzie jest dziecko. Próbowałam na własnej skórze :)

Jeśli chodzi o same kółka to niestety jak to takie kółka lekko terkoczą. Nigdy nie uzyskamy w tym przypadku takiego komfortu jak przy pompowanych. Niemniej jednak mojemu dziecku to na pewno nie przeszkadza.

Jeśli macie jakieś pytania piszcie w komentarzach - chętnie na nie odpowiem :)

Zyrtec na katar?

Ostatnio, kiedy Gu zachorowała nasza lekarka przepisała nam Zyrtec. Są to kropelki, które stosuje się przy alergii. Nasza Pani Doktor ma w zwyczaju przepisywać różne syropki na alergię przy różnego rodzaju chorobach zatem nie zdziwiło mnie to  w ogóle. Niemniej jednak miałam wątpliwości czy podać małej ten Zyrtec czy też nie. Zdecydowałam się jednak podać i efekt był dla mnie zaskakujący!

Gu przez dwa tygodnie miała straszny, obfity katar, który utrudniał jej normalne funkcjonowanie. Po tych kropelkach całkowicie zanikł po 2 dniach! Myślałam, że to przypadek ale kiedy ostatnio znów dostała kataru (dużo łagodniejszy niż wcześniej) też podałam jej ten lek i już następnego dnia kataru praktycznie nie było. Dodam, że nie jest alergikiem.

Zyrtec z tego, co wyczytałam na ulotce powoduje obkurczanie śluzówki. Działa na katar alergiczny ale tak naprawdę nie ma przecież znaczenia z jakiego powoduj pojawił się on. Szkoda, że lek ten jest na receptę bo radzi sobie dużo lepiej z katarem niż wszelkiego rodzaju kropelki typu Nasivin itp., które do bezpiecznych również nie należą.

Gdy Twoje dziecko męczy kaszel ....

Gu dość często nam choruje dlatego też przetestowaliśmy już chyba wszystkie leki, jakie tylko są dostępne. W większości nie są to groźne choroby ale zwykłe przeziębienia. Niemniej jednak często męczy ją uciążliwy kaszel. Jest to szczególnie dokuczliwe w nocy. Kaszel wybudza ją i nie może spokojnie wypoczywać. W takim przypadku zawsze dajemy jej Sinecod.

Kropelki te poleciła mi koleżanka i w naszym przypadku świetnie się sprawdzają. Rekomendowane są na suchy i nieefektywny kaszel ale podaje jej go nawet przy mokrym z tym, że w nocy. W dzień oczywiście syropy wyksztuśne - Mukosolvan albo Fluimusil Muko (w saszetkach). Odkąd wyszłyśmy ze szpitala zauważyłam, że rewelacyjnie działają inhalacje. Są dużo skuteczniejsze niż podawanie syropów. Na mokry kaszel można przygotować inhalację z soli fizjologicznej i Mucosolvanu - ewentualnie do tego Berodual.

Od jakiegoś czasu jeśli nie mam innych leków do inhalacji stosuję tylko zabłocką mgiełkę solankową z czystą wodą lub solą fizjologiczną w proporcji 1:3 (jedna porcja mgiełki na 3 porcje wody).  Przy niezbyt postępującej infekcji to wystarczy. Już po 2-3 dniach kaszel ustępuje.